Bohater Domu – Jarosław Gowin
„Bohater domu”, to nasz stały cykl wywiadów, w którym opisujemy codzienne bohaterskie potyczki z wychowaniem, obowiązkami domowymi i szarą (a momentami pewnie i barwną), domową codziennością. W naszych #Rodzinkowych wywiadach Szczecinianie i Szczecinianki opowiadają o swoich dzieciach i ogólnie rzecz biorąc o problemach i radościach związanych z wychowaniem i posiadaniem rodziny. W tym odcinku rozmawiamy z Jarosławem Gowinem – prezenterem Radia Szczecin, a także ojcem dwójki dzieci.
#Rodzinka: Czy łatwo jest Tobie pogodzić życie zawodowe (praca w Radiu Szczecin) z wychowaniem dzieci?
Absolutnie nie. To chyba moje najcięższe wyzwanie, tym bardziej, że codziennie przynoszę pracę do domu. Cała sztuka - według mnie - polega na tym, żeby dzieci nie odczuły, że nie masz dla nich czasu. Bywa tak, że spędzamy razem czas, ale robię przerwy, żeby zerknąć w telefon, coś z niego wysłać, coś z niego napisać. Próbuję oczywiście jak największą część codziennych zadań wykonać zanim odbiorę je z przedszkola i szkoły, ale niekiedy to po prostu niemożliwe.
Z drugiej strony najbardziej lubię pracować, kiedy zdarza im się przytulić do mnie z dwóch stron i oglądać bajkę, a córce jeszcze przysnąć. To dla mnie najmilszy moment pracy. Staram się też jak najszybciej wyrobić z pracą. Wtedy jestem cały dla nich. Jeśli chodzi jednak o pracę, to bardzo wiele zawdzięczam moim dzieciom. To one są dla mnie bardzo często źródłem inspiracji, to po prostu niewyczerpane pasmo przygód, momentów jak z komedii i ich przemyśleń, które czasem sprawiają, że nie jestem w stanie nie wybuchnąć śmiechem (choć oczywiście się powstrzymuję). Bardzo lubię dzielić się ze słuchaczami tymi przeżyciami. Z sygnałów, jakie od nich dostaję wynika, że duża ich część także to lubi.:)
#Rodzinka: Teraz kilka słów o Twoich pociechach:) Jak najchętniej spędzacie czas, co lubicie razem robić?
Bardzo różnie. Z synem staram się przede wszystkim dużo rozmawiać. Przy każdej okazji. To dla mnie bardzo ważne, żeby wiedzieć co myśli, jak się czuje i jak mu upłynął dzień. Budujemy też sporo z klocków Lego albo po prostu (to już we trójkę) organizujemy bitwy na poduszki albo zapasy.
Córka z kolei czasem bierze mnie za cel do ćwiczenia sztuki makijażu. Zdarza się, że również kiedy jeszcze pracuję. Urządzamy też czasem przyjęcia herbatkowe albo bale przy muzyce. Wspólnie udaje nam się też spędzać czas przy grach planszowych. Uwielbiam im też czytać, choć niekiedy „zmuszają" mnie, żebym sam wymyślił jakąś historię.
#Rodzinka: A jak u Ciebie wygląda wychowanie? Stawiasz na popularną ostatnimi czasy bezstresowość czy wręcz przeciwnie? Czy jesteś surowym oraz wymagającym tatą czy raczej pozostawiasz więcej luzu?
Niestety jestem raczej mało konsekwentny. Za szybko zapominam o niewłaściwych rzeczach jakie robiły i pozwalam im na bardzo dużo, choć one najczęściej same czują granice. Czasem ją depczą, ale jednak czują :) Staram się wszystko opierać na tłumaczeniach i rozmowach. Nie zawsze przynosi to efekt, ale widzimy ostatnio małe postępy. Moją największą porażką wychowawczą jest chyba jak do tej pory sprzątanie. Jak ktoś może mi podpowiedzieć co zrobić, żeby dzieci nie zostawiały w swoim pokoju zgliszczy i płonących ruin, to zapraszam do kontaktu:)
#Rodzinka: Co stanowi dla Ciebie największą trudność przy wychowywaniu dzieci?
Ich zrozumienie. Czasem, w trudnych momentach, obawiam się, że nie potrafię znaleźć przyczyny tego, że zrobiły coś trudnego do zaakceptowania. Rozmawiamy o tym, ale żeby problem rozwiązać, chciałbym się dowiedzieć co je popchnęło do takiego zachowania. Trudno mi czasem dojść do przyczyny jakiegoś wydarzenia i niekiedy żałuję, że nie jestem pedagogiem albo psychologiem.
Poza tym mam za miękkie serce :) Wystarczy, że się do mnie pouśmiechają, poprzytulają, a cała moja żelazna wola topi się jak aluminiowy pręcik pod ogniem palnika. No i niekiedy powstrzymanie nerwów na wodzy. Bardzo trudno jest wyprowadzić mnie z równowagi, denerwuję się w sumie tylko w trzech przypadkach. Za wszystkie trzy odpowiadają dzieci, ale zawsze kiedy podniosę głos mam z tego powodu wyrzuty sumienia. Choć nie boję się też przeprosić moje dzieci za niepotrzebne emocje.
#Rodzinka: Czy uważasz, że w dzisiejszych, wirtualnych czasach ciężej jest przekazać prawdziwe wartości rodzinne?
Tak. To trudne. Nie wiem czy trudniejsze niż kiedyś, ale sam łapię się na tym, że kiedy oglądamy razem bajki, kiedy widzę coś niewłaściwego, próbuję im tłumaczyć dlaczego nie wolno postępować jak jakiś bohater z ich kresówki. Próbuję też wyjaśnić dlaczego rodzina jest tak ważna, co takiego istotnego jest w siedzeniu przy wspólnym stole, dlaczego komuś należy się szacunek, ale nie jest to łatwe, kiedy wzorce narzuca właśnie telwizja, czy gry komputerowe.
Nie ważne nawet jak dużo nasze dziecko gra, czy ogląda telewizję, bo zawsze znajdą się koledzy i koleżanki z klasy, które oglądają i grają w produkcje, które z dziećmi staramy się omijać. I potem oczywiście sprzedają je na przykład w szkole. To trudne, ale nie niewykonalne. Chciałbym to wpoić moim dzieciom na tyle aby, kiedy dorosną z chęcią zapraszały nas na przykład do siebie na obiad, a nie traktowały tego jako smutnego obowiązku.
#Rodzinka: Na sam koniec pytanie o przyszłość. Czy wymarzyłeś ją dla swoich pociech, chcesz żeby był prawnikiem, lekarzem, strażakiem, czy może dasz mu wolną rękę?
Mój syn już wie, że zostanie Batmanem, więc nie mam tu wiele do powiedzenia, a córka jeszcze waha się między wróżką, księżniczką i baletnicą - także wybór też jest dość wąski:) A zupełnie poważnie, to niespecjalnie o tym myślę. Marzę tylko o tym aby, kiedy moje dzieci będą już dorosłe i ktoś będzie o nich rozmawiał, mówił, że są dobrymi i uczciwymi ludźmi.
Komentarze