Artystyczny Szczecin: Prof. dr hab. Lex Drewinski - Kierownik Pracowni Multimedialnego Projektowania Graficznego
W naszym, cyklu „Artystyczny Szczecin” razem z Akademią Sztuki prezentujemy Wam sylwetki uzdolnionych szczecinian - artystów, którzy realizują się w różnych dziedzinach sztuki. Jednakże, w styczniowym Hot Magazine, pora na lekką zmianę perspektywy i wywiad z wykładowcą tejże uczelni. Moim rozmówcą jest prof. dr hab. Lex Drewinski - Kierownik Pracowni Projektowania Graficznego, kontynuator polskiej szkoły plakatu, mający na koncie ponad 60 wystawach indywidualnych oraz 170 nagród i wyróżnień. Plakaty naszego rozmówcy – w swojej formie: zaskakują, onieśmielają, krępują a czasami i rozśmieszają. Na pewno nie pozostawiają odbiorcę obojętnym i taka powinna być dobra sztuka. Nasi studenci są w najlepszych rękach!
hot°: Czy pamięta Pan ten moment, w którym odkrył, że sztuka to jest ta właściwa ścieżka życia…
Lex Drewinski: To było tak dawno że trudno nie pamiętać :) Jestem przekonany, że to coś było we mnie od samego początku, a najbardziej wówczas kiedy zdałem sobie z tego sprawę, że „niezła ze mnie sztuka” i że próżno szukać szkoły w mieście, do której mógłbym się nadawać lub pasować. Jak kto woli.
hot°: Od odkrycia w sobie pierwiastka artystycznego, do bycia wykładowcą na pewno przeszedł Pan długą drogę. W skrócie jak ona wyglądała? I dlaczego akurat Szczecin i nasza młoda uczelnia? Lubi Pan wyzwania czy może dobrze płacą? ;)
Pierwsze zetknięcie z plastyką na bardziej zawodowej płaszczyźnie nastąpiło podczas mojego zatrudnienia w Wojewódzkim Domu Kultury (Zamku Książąt Pomorskich). Następnie studia w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Poznaniu (obecnie Uniwersytet Artystyczny). Dyplom z wyróżnieniem uzyskałem w pracowni prof. Waldemara Świerzego.
Po studiach pozostałem w Poznaniu. Pracując jako wolny grafik współpracowałem m.in. z Pol-Filmem w Warszawie projektując plakaty filmowe. Jednocześnie podjąłem pracę etatową w charakterze reżysera w Studiu Filmów Animowanych w Poznaniu, gdzie realizowałem m.in. swoje filmy autorskie których byłem nie tylko realizatorem, ale także scenarzystą, animatorem, a niekiedy autorem efektów dźwiękowych.
W 1985 roku wyemigrowałem do Berlina Zachodniego, gdzie obok wykonywania zawodu wolnego grafika nabyłem kwalifikacje grafika komputerowego w CIMDATA Institut.
W 1992 roku wygrałem (jednogłośnie) konkurs na profesora pracowni Grafik Design na wydziale Design w Fachhochschule Potsdam w Poczdamie (Niemcy). Jako osoba z zewnątrz, a w dodatku obcokrajowiec, nie mogłem liczyć na jakąkolwiek protekcję. Miałem do zaaferowania „tylko” mój dorobek artystyczny oraz własny koncept nauczania. Taki sposób wyboru kandydata uważam za najbardziej sprawiedliwy i obiektywny.
W 2002 roku ogólnopolski kwartalnik dla projektantów „2+3D” zaprosił mnie do współpracy w charakterze felietonisty powierzając mi własną kolumnę którą nazwałem, „2 po 3”.
Następnie doktorat, habilitacja i nominacja profesorska z rąk prezydenta RP. Mniej więcej w tym samym czasie kiedy otrzymałem propozycję pracy w AS w Szczecinie zaproponowano mi profesurę w najbardziej prestiżowej uczelni Niemiec. Z oferty tej jednak zrezygnowałem ze względu na Szczecin.
Jak z prostego rachunku wynika, to nie polskie pieniądze były głównym faktorem, który zadecydował o podjęciu pracy w Akademii Sztuki w Szczecinie. Szczecin to moje rodzinne miasto. Jest ono niezwykłe ze względu na ukryte piękno oraz wielokulturową i dramatyczną historię. To co mogę dać najlepszego z siebie - mojemu miastu - to moje bez mała 25 letnie doświadczenie pedagogiczne wyniesione z Niemiac, oraz mojej jeszcze dłuższej pracy artystycznej.
Jako syn tego miasta czuję się odpowiedzialny za edukację młodych szczecinian, dlatego pragnę się podzielić się z nimi doświadceniami w zakresie projektowania graficznego. Młoda uczelnia jako wyzwanie? Jak najbardziej, a nawet jako wezwanie... do sądu.
hot°: Zawsze ciekawiło mnie jak wygląda nauka w szkole artystycznej... Zatem jak kształci się przyszłych grafików, ile w tym teorii, może zabawy(?) a ile praktyki?
W grafice tak jak i w innych sztukach właściwie można robić wszystko pod jednym warunkiem, żeby nie zanudzać, i mówić tylko wówczas jeżeli ma się naprawdę coś do powiedzenia. Edukacja w szkole artystycznej odbiega znacznie od nauki w innych szkołach. Ale i tutaj jest miejsce zarówno na teorię, praktykę, zabawę oraz humor bez którego nie może być mowy o dobrym designie.
W odróżnieniu od innych przedmiotów np. matematyki, w szkole artystycznej nie istnieje tylko jedno właściwe rozwiązanie zadanego tematu. Ilość różniących się od siebie rozwiązań jest wprost proporcjonalna do ilości studentów w pracowni projektowania graficznego. Co najważniejsze każda z odpowiedzi, pomimo wielu różnic, może być właściwa. Na tym polega indywidualność w sztuce.
hot°: Jaka jest Pana definicja dobrego projektu graficznego?
W plakacie odejmować, znaczy dodawać.
hot°: Co jest najtrudniejsze w projektowaniu? Pomysł czy sam proces twórczy? A może jeszcze coś innego? Ile czasu powstawały Pana najlepsze prace?
Trochę zmieniłbym Pana pytanie na: co jest najprzyjemniejsze w projektowaniu? Pomysł czy sam proces twórczy? Pozwoliłem sobie na tą małą korekturę, ponieważ projektowanie jest dla mnie przyjemnością i nie stwarza mi najmniejszych trudności. Podobnie jak wizualizacja pomysłu. Gdybym miał jednak wybierać, to przyjemniejsze jest poszukiwanie idei ponieważ jest bardziej twórcze i nieprzedwidywalne.
Największym problemem jest jednak brak czasu. Im więcej pomysłów, tym większa potrzeba czasu na ich realizacje. W związku z tym że nie mam go zbyt wiele, moje prace również te tzw. „najlepsze” powstają „w biegu” pomiędzy innymi zajęciamii innymi obowiązkami. Taka jest specyfika zawodu grafika projektanta.
hot°: Wiem, że mieszka Pan na stałe w Berlinie, ale pewnie ma Pan już jakieś subiektywne obserwacje i pogląd na to, czy w Szczecinie da się robić dobrą sztukę? Jakie warunki muszą panować w danym mieście, żeby istniał odpowiedni ferment twórczy?
Dobrą sztukę można robić właściwie wszędzie. Niestety w środowisku spotyka się zbyt wiele cech i postaw charakterystycznych dla prowincjonalnego sposobu myślenia i zarządzania, polegających na dostawianiu sobie protez w postaci różnych funkcji i stanowisk nie mających bezpośrednio nic wspólnego z zawodem artysty.
Mam wrażenie, że wielu nie tyle chodzi o sztukę co o stanowiska, w oczekiwaniu że dzięki nim staną się bardziej „znaczącymi” artystami. Zauważa się niebezpieczną tendencję skupiania w rękach jednej grupy wszystkich najważniejszych galerii lub miejsc wystawienniczych w Szczecinie w celu wykorzystywania ich wyłącznie dla siebie. Elementarne poszanowanie prawa autorskiego pozostawia również wiele do życzenia. Konkludując to ferment jest, ale nie do końca artystyczny. Powinniśmy uważać żeby z fermentu nie powstała gnojówka.
Komentarze
Brak komentarzy.