Less R. Hoduń - artysta o wielu twarzach.
Less R. Hoduń - artysta o wielu twarzach. Muzyk, pisarz, grafik i prezenter radiowy. Ostatnio zasłynął powieścią kryminalną "Epidemia", której akcja toczy się w Policach i Szczecinie, podczas pandemii. Jednak lista jego prac i różnorodnych osiągnięć zdaje się nie mieć końca...
-----------------------------------
Artykuł powstał przy współpracy z The Best Of Szczecin. Dziękujemy i serdecznie polecamy!
-----------------------------------
Jaką uczelnię kończyłeś i w jakim stopniu edukacja szkolna wpłynęła na Twoje późniejsze życie? W jakich dziedzinach jesteś samoukiem?
Sam uczyłem się obsługi komputera, aplikacji graficznych i innych. Podobnie z rysowaniem, graniem na instrumentach czy śpiewaniem. Najpierw oczywiście była świadomość, że coś umiem i lubię robić, i że to coś fajnie wychodzi! Bo jak to coś gada do Ciebie ze środka i to w taki sposób, że wiesz, czujesz, że dokładnie to chcesz robić, to zwyczajnie próbujesz, niezależnie od planów edukacyjnych w tym kierunku.
Potem, gdzieś po drodze, przydarzyła się też edukacja. Ja akurat z wykształcenia jestem plastykiem i mam też za sobą studium, które nauczyło mnie trochę technicznych kwestii związanych z muzyką. Ale wiesz, z edukacją to jest tak, że jeśli w szkole, na kursie czy w innym miejscu odpowiedzialnym za nauczanie trafi się ktoś, kto niby uczy, ale widać, że się do tego nie nadaje, to albo Cię tego nie nauczy, albo nawet zniechęci do tego tematu.
No ale jeśli pasja jest prawdziwa, to wiadomo, że o zniechęceniu mowy nie ma. Ja akurat miałem szczęście do nauczycieli, którzy właściwie kierowali moją pasją. Mówię jednak o tym, bo ludzie uczą się rzeczy, zawodów, języków z różnych powodów. Wiadomo, że ktoś bez edukacji w danym kierunku jest w stanie tworzyć rzeczy niesamowite, a inny, "po szkole", może albo "odklepywać", albo w żaden sposób nie kontynuuje zdobytej wiedzy.
Ja nadal chciałem zajmować się tym, co przeze mnie mówi najgłośniej, czyli muzyką i grafiką; i to w tej kolejności. Moje zamiłowanie do liternictwa sprawiło, że zacząłem się specjalizować w projektowaniu logosów i systemów identyfikacyjnych. A muzyką myślę, wypełniam się i - jak niektórzy mówią: jestem nią.
Dlaczego nie zdecydowałeś się obrać jednego kierunku twórczości, lecz wiele? Z perspektywy obserwatora może to wyglądać jak "łapanie kilku srok za ogon". W jaki sposób uzasadnisz taki styl życia?
Tak, można odnieść takie wrażenie. Ale to tylko kwestia mojego wnętrza, które chce się artykułować na wiele różnych sposobów. Bo po co robić wciąż tylko jedno i to samo, kiedy możesz poszerzać spektrum dokonań i umiejętności? Ja jedynie reaguję na to, co podpowiada mi podświadomość, czyli - jak powiedziałem wcześniej - słucham tego, co mówi do mnie gdzieś że środka lub z "góry". Bo ta różnorodność nie jest celowym działaniem na zasadzie "OK, dziś zrobiłem to, więc jutro zrobię tamto".
Przychodzenie do mnie pomysłów odbywa się na bieżąco i szczerze mówiąc każdy z nich chciałbym zrealizować! Tym bardziej, że mając kiedyś do czynienia z niekończeniem rozpoczętych tematów - teraz chcę utrzymać nową konwencję, czyli chwytam pomysł i go realizuję. Nie dość, że robienie wielu różnych rzeczy dostarcza nowej wiedzy i doświadczeń, przyciąga ciekawych i wartościowych ludzi, to jeszcze daje mega frajdę i mnie, i moim odbiorcom.
Poza tym jest to też super wrażenie, gdy nowa, inna rzecz zaskakuje odbiorców, którzy czegoś takiego się nie spodziewali. A ja wtedy chwytam tę energię i wypełniam się nią. Potem wyznaczam sobie nowe cele, które mogą wywindować mnie wyżej i do tego bardziej rozwinąć moją świadomość.
Czy uważasz, że Twoje działania oprócz wyrażania Twoich artystycznych potrzeb niosą korzyść też innym? I przekornie zapytam: czy artyści są w ogóle potrzebni?
Być może częściowo uderzasz do tematu tworzenia sztuki dla sztuki, czyli sytuacji, gdy ktoś zastanawia się "co artysta miał na myśli"... Ale, niezależnie od tego, artyści są potrzebni! Obcowanie ze sztuką, z kulturą, daje ludziom oddech, nawet jeśli tylko weźmiemy pod uwagę proste rzeczy. Tworzy marzenia, pomaga je realizować czy po prostu uprzyjemnia codzienność. Ile razy zdarzyło Ci się słyszeć wypowiedź typu "Uwielbiam ten kawałek, bo..."? Albo "Po tym filmie obiecałem sobie, że..." czy "Ta książka usmiadomila mi..." Ludzie, nawet nieświadomie, reagują na takie rzeczy.
Nie tylko muzyka, grafika czy film to źródła energii dla odbiorcy. Jest przecież sztuka użytkowa, którą mamy na co dzień. Auta, domy, ogrody, ubrania - wszystko może być sztuką, pod warunkiem, że projektant włoży w coś serce, aby rzecz, którą projektuje, nie tylko świetnie spełniała swoje zadanie, ale też zachwycała wizualnie.
I nie mówię o projektowaniu dla samego projektowania, jak np. prezentowane na niektórych pokazach mody stroje, które poza ekstrawagancją projektową i specyficznymi walorami estetycznymi - trudno powiedzieć, aby nadawały się do użytku. Acz zdaję sobie sprawę, że to po prostu pokaz kreatywności projektanta. Jednak w przypadku każdej aktywności twórczej dobrze jest zachować świadomość, że oprócz samego twórcy jest też odbiorca.
To dualizm, który jest nieodłączną częścią świata. Pamiętajmy, że człowiek jest zasadniczo zwierzęciem stadnym, więc oczywistym jest w domyśle tworzenie także dla kogoś. Tworzysz ze swojego wnętrza, ale robisz to także z nadzieją, że inni to zobaczą, zaakceptują i wyrażą pozytywną opinię. Bo dzieło ma sens wtedy, gdy jest odebrane, gdy wywiera wpływ, porusza, zachwyca, i gdy o tym wszystkim artysta dowiaduje się od odbiorcy.
Takie reakcje uskrzydlają, a to jest absolutną podstawą spełnienia twórcy! Co Mike Tyson powiedział u Kuby? Że kasa za walki nie jest tak super, jak to, gdy ktoś przyjdzie po walce i powie mu: "Stary, byłeś zajebisty! Jesteś mistrzem!" Czyli co? Interakcja odbiorcy z twórcą, opinia, reakcja na dokonanie; kontakt człowieka z drugim człowiekiem.
Gdy masz rękę, szczęście lub talent do tworzenia takich sprawnych kompozytów, to wtedy dzieło żyje własnym życiem i potrafi przynosić niesamowite wyniki. Dla przykładu: mój tomik "targowisko różności", gdy już jest przez kogoś zakupiony, to nagle słyszę, że ten ktoś jest pod wrażeniem wierszy, że są piękne, zrozumiałe, że można się z nimi identyfikować, że zabiera je ze sobą w podróże itd. Wcześniej niejedna z tych osób twierdziła, że poezji "nie cierpi".
Potem zaś emocjonalnie reagowała na poezję mojego autorstwa i była zaskoczona, że można pisać ją też tak "normalnie". Regularnie słyszę i czytam, że moja książka "Nadal jestem" pomogła komuś zrozumieć to, czy tamto w kontekście życia i śmierci, że trafiła w idealnym momencie, że ktoś płakał ze wzruszenia, aż na chwilę przerywał lekturę.
Moja najnowsza powieść "Epidemia" porusza ludzi, którzy mówią, że powinni ją przeczytać ci, co zastanawiają się o co chodzi w dziejącym się teraz zamieszaniu wirusowym, że to pomaga otwierać oczy. To samo dotyczy mojej muzyki. Nie raz słyszę i czytam, że jeden czy drugi utwór daje ludziom energię i motywację czy siłę i nadzieję. Inny z kolei ktoś ma ustawiony, jako budzik, bo lubi budzić się rano w jego dźwiękach.
Wiesz, to są rzeczy wymierne, które dają Ci do zrozumienia, że ten mix zamiarów twórczych i składników, dzięki którym dzieło do ludzi trafia, udał się nad wyraz sprawnie. Spotykałem się z opiniami, że prawdziwa sztuka rodzi się w bólu, ale ja uważam że po tak super opiniach tworzenie chce się realizować samo, bo dodaje skrzydeł, rozjaśnia umysł i niesie twórcę siłą nadziei, że kolejne dzieło spotka się z takim samym, dobrym przyjęciem.
Czy według Ciebie twórca/artysta powinien wchodzić w tematy wyścigów po nagrody, udziału w konkursach? Czy jest to potrzebne w sztuce?
W sztuce jako takiej, to raczej na pewno nie... To znaczy: najważniejsze, żeby aspekt współzawodnictwa, kasy nie przyćmił autentyzmu twórczego. Im bardziej dzieło płynie z wnętrza, jest przemyślane i zasobne w wyobraźnię, to obroni się zawsze, a jego wartość będzie rosła. Jeśli więc materialna strona nie koliduje z procesem twórczym, to dlaczego nie próbować? W końcu ludzie są różni i miewają totalisstycznie różne potrzeby. Jeśli więc twórczość jest szczera i robi wrażenie, a twórca chwalony, to może się okazać, że pójdą za tym nagrody i pieniądze. A przecież artysta to też człowiek i ma ludzkie potrzeby.
Może nawet i większe, bo to dusze szczególnie wrażliwe. Ja osobiście nie przepadam za artystycznymi wyścigami czy wspinaniem się po drabinach konkursów. Jednak przydarzyły mi się sytuacje, gdy moja twórczość stawała w szranki z innymi. Pierwsza rzecz to była maszyna do ćwiczeń w podciśnieniu dla jednej ze szczecińskich firm. Odpowiadałem za kwestię wzornictwa przemysłowego, czyli zaprojektowałem korpus maszyny.
Stworzyłem też nazwę, hasło, logo, oznakowanie korpusu, kokpit i ekrany sterownicze. Całość prac trwała ok. 2 lata, a o planowanym wyjeździe na Międzynarodowe Targi Poznańskie dowiedziałem się niedługo przed.
kilku dniach dzwoni do mnie właściciel i mówi, że maszyna zdobyła Złoty Medal! O mało nie zemdlałem z wrażenia!
Innym razem Sławek Orwat z Polisz Czart powiedział, żebym koniecznie zgłosił mój solowy utwór na jego listę. On wtedy prowadził ją w londyńskim radiu Verulam. Okazało się, że moja kompozycja wygrała to notowanie. W podsumowaniu roku znalazła się na drugim miejscu, a w specjalnym notowaniu trzylecia listy otrzymała miano Przeboju Przebojów Polisz Czart. I to zadziało się w irlandzkiej stacji NearFM. Jak widać pewne rzeczy się przyciągają, niezależnie od tego czy to planujesz, czy w ogóle o tym nie myślisz. Niezależnie od tego: takie sytuacje to kolejny mega stymulator dla twórcy.
Jak radzisz sobie gdy czasem brak weny lub odbiorców Twojej twórczości bywa mniej? Czy takie przejściowe kryzysy świadczą o tym, że ktoś jest złym twórcą/ artystą?
To, niestety, bardzo ludzka rzecz: załamanie, depresja, ucieczka od ludzi, myśli o samobójstwie. Pamiętajmy, że takie właśnie stany dotykają ludzi wrażliwych, którzy nie tylko są artystami. A tacy mocno przeżywają słowo, gest, okoliczność; czasem nawet zbyt mocno. Ale, niezależnie od tego, warto wiedzieć, że gdy przychodzi moment załamania, to wcale nie jest to związane z "przydatnością artysty" czy wartością jego twórczości! To po prostu stan zaniżonej funkcjonalności organizmu. Może to przesilenie aktywnością, może zbyt krótkie sny, a może niezadowolenie z wyników prac nad kolejnym dziełem...
Jeśli się więc czujemy gorzej, to przede wszystkim warto pomyśleć, że to stan przejściowy, bo on minie. Zdaję sobie sprawę, że w trakcie zdołowanego samopoczucia trudno jest wygenerować taki rodzaj myślenia, ale spojrzenie z perspektywy na inne sytuacje, które podobnie nas dotykały, da nam znać, że i ta obecna, choć kąsa mocno, też przeminie. I im szybciej człowiek sobie to uświadomi, tym sprawniej nauczy się to regulować. Na tym polega nauka bycia człowiekiem. To nie tylko uczenie się sprawniejszego posługiwania przedmiotami, umiejętnościami czy też nabywanie nowych. Zauważanie tego, co i z jakiego powodu dzieje się z naszym samopoczuciem da nam możliwość rozumienia stanów, które nas dotykają.
Wiedząc, że to tylko efekt tego a tego - szybko sobie poradzimy z dojściem do siebie. Poza tym, ale i przede wszystkim: każdy rodzaj sztuki, każde dzieło znajdzie swoich odbiorców. Ale jeśli ktoś skrytykuje dane dzieło, bo jako odbiorca ma do tego prawo, to znaczy, że akurat ten przekaz do niego nie przemówił; bo jak mawia znane porzekadło: "Gdzie dziesięciu Polaków - tam dwadzieścia opinii." To znaczy że opinia może być zależna od dnia, ciśnienia atmosferycznego, samopoczucia i wielu innych czynników, jak na przykład to, czy osoba wyrażająca swoją opinię jest głodna, najedzona, poddenerwowana itd.
A jeśli zdarzy się, że ktoś wyśmieje dzieło, to ewidentny znak, że jest tępą dzidą. Warto więc nauczyć się świadomości, że rodzajów odbioru może być mnóstwo i że co jeden, to wyrazi swą opinię inaczej. Wiedząc o tym wszystkim twórca może stać się silniejszy i dzięki temu mieć większy komfort skupienia się na tworzeniu.
Z jakich twoich projektów jesteś najbardziej zadowolony? Opowiedz trochę o nich.
Myślę, że to są te, które nadal funkcjonują, i którym udało się coś znaczącego osiągnąć. Na pewno będzie to V-Line, czyli maszyna do ćwiczeń w podciśnieniu ze Złotym Medalem Międzynarodowych Targów Poznańskich. Na pewno są to logosy Café 22, Gminy Police, Powiatu Polickiego, logo Miejskiego Ośrodka Kultury w Policach i restylizacji kolorystycznej jego siedziby. Na pewno są to logosy Polskiego Towarzystwa Chirurgii Naczyniowej czy European Venous Forum w Londynie. Każda z moich książek jest dla mnie powodem do dumy, bo wszystkie zbierają niesamowite opinie, co - przyznam - jest mega przyjemne.
Wybrane utwory z mojej pierwszej publikacji, czyli tomiku "targowisko różności" trafiły do zbioru "Strofy znad Łarpii. Antologia poezji polickiej i regionalnej 1260-2010." Moje dwa eseje "Lekcja Paranormalności" i "Nadal jestem" były wyróżnione jako "Rekomendacja miesiąca" w miesięczniku Nieznany Świat (co jest najważniejszym wyróżnieniem danego numeru).
To najstarszy i największy w Polsce periodyk o tzw. "nieznanym". Moja powieść "Epidemia", czyli totalnie żółtodziobny debiut beletrystyczny, znalazł się na oficjalnej "Liście polskich kryminałów, powieści sensacyjnych i thrillerów 2020" Portalu Kryminalnego, największego serwisu gatunkowego w kraju, a przez czytelników oceniany bardzo wysoko.
Dla szczecińskiej supergrupy Lebowski zaprojektowałem okładkę ich ostatniej płyty „Galactica”. Grupa była wymieniana na wielu zestawieniach pism muzycznych i dziennikarzy, jako najlepszy w Polsce rockowy zespół 2019 roku, a „Galactica” - jako najlepsza płyta. Z zespołem Fanthrash, którego byłem wokalistą i projektantem okładek płyt, wydałem trzy krążki, trafiałem na składanki magazynów Metal Hammer (UK) czy Legacy (DE) i dzieliłem scenę m.in. z legendą światowego metalu Voivod.
Z założoną przez siebie hordą Helless (wokalista, autor testów, grafik) wydałem jedną płytę. Nasz teledysk do utworu „Wysysacze” został finalistą Szczecin European Film Festival 2017, a wraz z drugim klipem pt. „Produkt” trafiliśmy do największego na świecie kanału z niezależnymi teledyskami: BlankTV. Amerykańska stacja radiowa KDKT ogłosiła nas mianem "Railer od the Month" i przez cały miesiąc były tam grane nasze utwory.
Byliśmy pierwszą formacją spoza USA i jednocześnie pierwszą nie anglojęzyczną, która otrzymała ten tytuł. Nasze numery trafiały też na playlisty dużych stacji rock/metal w wielu krajach (USA, Wielka Brytania, Portugalia, Belgia, Kanada, Rosja, Brazylia i innych). Moje solowe piosenki i utwory z moimi wokalami gościły łącznie w kilkudziesięciu krajach i w ponad stu stacjach, nie tylko radiowych.
Może na tyle wystarczy (śmiech) choć mógłbym wymieniać jeszcze długo. No a wracając do sedna pytania, to na pewno z każdego kolejnego dokonania będę coraz bardziej zadowolony, bo skala działań po pierwsze idzie w górę, a poza tym każda kolejna rzecz będzie bardziej świadoma, bo i wiedza większa, i doświadczenie.
Wiem, że planujesz również nowe koncepty literackie, a nawet stworzenie urządzenia elektronicznego czy rzeźby. Uchylisz rąbka tajemnicy?
Plany są nie tylko literackie i nie są to tylko plany, a rozpoczęte już co poniektóre działania. Mam spisane trzy nowe treatmenty kolejnych historii. Jedna opowiada o kwestiach związanych z hejterami. Druga, to historia w stylu post-apo, której akcja dzieje się po wojnie religijnej. Trzecia mówi o metamorfozie młodego naukowca, wyśmiewającego to, co nienaukowe.
Z dwóch wcześniejszych zaś jedna jest rodzajem takiego light-horroru, a druga dotyczy ludzi badających kręgi zbożowe i inne zjawiska niewyjaśnione. Strasznie dawno temu chodził mi też po głowie pomysł na urządzenie naręczne. Miało to miejsce w czasach, gdy raczkowały telefony komórkowe, a o dzisiejszych smartwatchach nikt nawet nie marzył. Pomysł ten jest nieco inny, niż przewidują dzisiejsze standardy. Mam nadzieję, że spotka się z zainteresowaniem, tym bardziej, że wstępna konfrontacja z wybranymi osobami dała super opinie.
Mam też pomysł na rzeźbę pt. "Wspólnota". To dwie ręce: człowieka i Obcego, podążające w górę. Przygotowuję też moją solową płytę pt. „Crossroads”, która - choć z przeszkodami - konsekwentnie się tworzy. Zostałem też zaproszony do kontynuacji pewnego projektu muzycznego, który powraca z nowym materiałem.
Poprzedni zebrał super recenzje zarówno wśród recenzentów wielu serwisów muzycznych, jak i wśród słuchaczy. Pojawię się wokalnie w czterech kompozycjach, a także jako autor okładki płyty. I w kontekście nowości to jest akurat zaledwie część informacji, które na chwilę obecną mogę zdradzić.
Kilka słów do naszych czytelników.
Jeśli planujecie zająć się czymkolwiek, to pamiętajcie, aby poczuć, czy jest to coś "Waszego", czy sprawia Wam radość i czy naprawdę chcecie się tym zajmować. Jeśli nie, to szkoda waszego czasu, którego nie da się, niestety, odzyskać. Warto więc temat przemyśleć, bo może się okazać, że kilka lat jakiejś szkoły czy kursu nie mizzało sensu; że to był pomysł podjęty pod wpływem emocji. Lepiej poodczuwać i upewnić się, że to jest to, aby mieć z tego później frajdę, spełnienie i jak największe benefity.
Jeśli uważacie, że Wasze pomysły, plany, marzenia, to tylko "takie głupie rzeczy, co przychodzą do głowy", to wiedzcie, że gdy się pojawią w Waszych głowach, to znak, że jesteście gotowi, aby się za nie zabrać, aby je zrealizować. Wiadomo, że nie od razu Kraków zbudowano, więc działajcie krok po kroku, mając oczywiście obraz tego, co chcecie osiągnąć. Później cieszcie się zajebistymi efektami swoich działań... czego bardzo Wam życzę!
www.less.net.pl
www.facebook.com/Less.The.One
www.soundcloud.com/less_hdr
www.youtube.com/c/LESS_The_One
Komentarze
Brak komentarzy.