Młoda pisarka Anna Zborowska
Dziś wywiad, którego bohaterką jest Anna Zborowska – początkująca pisarka związana z Pomorzem Zachodnim, laureatka licznych konkursów na opowiadania dla młodzieży i dorosłych, pasjonatka słowa pisanego. Na co dzień studentka dziennikarstwa. W tle jej historii znajduje się Szczecin. Prowadzi bloga, pracuje nad powieścią. Artykuł powstał przy współpracy z The Best Of Szczecin. Dziękujemy i serdecznie polecamy!
Czym jest dla Ciebie pisanie?
Pasją, źródłem radości i sposobem na to, by dowiedzieć się interesujących rzeczy o sobie i innych. Pisarz nakłada na nos czytelnika okulary, przez które ten drugi może spojrzeć na rzeczywistość w odmienny sposób. To od twórcy zależy, w jaki sposób opisze dane zjawisko, na co zwróci uwagę.
Studiujesz dziennikarstwo, miałaś również krótką przygodę z filologią polską. Literatura zawsze była ci bardzo bliska. Czy od samego początku wiedziałaś, że to będzie Twój sposób na przyszłość?
Na razie jest to mglista perspektywa na kolejne lata: bycie dziennikarką albo pisarką. Od zawsze lubiłam czytać, a potem zaczęłam pisać. Raczej dla siebie, nie pokazywałam innym opowiadań. Wysyłałam je na konkursy. Łatwiej mi było podpisać się pseudonimem i otrzymać werdykt od osób, które mnie nie znały. Dzięki różnym nagrodom w kategorii młodzieżowej podtrzymywałam motywację, aby bezustannie pisać coś nowego, tropić kolejne historie warte opowiedzenia.
Kiedyś publikowałaś różne teksty w internecie, ale w pewnym momencie przestałaś pisać anonimowo. Dlaczego? Nie miałaś przed tym oporów?
Miałam. Kiedy zaczęłam się podpisywać pod wszystkim, co tworzę, zauważyłam, że niepotrzebnie się tego obawiałam. Ludzie są przeważnie obojętni, zajęci swoim życiem. Nie mają dużo czasu na zagłębianie się w cudze. Przede wszystkim obawiałam się krytyki. Nie podobała mi się perspektywa, że każdy może sobie dokładnie obejrzeć moje myśli, przeżycia i przyporządkować je do mojej osoby – kogoś, kogo może mijać na korytarzu, na uczelni albo w pracy. Wywoływało to u mnie dyskomfort. Myślę, że taka jest cena docierania do szerszego grona odbiorców.
Ciekawił mnie ten temat anonimowości, ponieważ na przykład na asku kreowałaś się jako półbohater – osoba, która nie istnieje, ale jest biernym obserwatorem świata dookoła. Nie sądziłaś, że taki sposób narracji Twojej osoby będzie przyciągał ludzi?
Myślę, że prowadzenie strony anonimowo umożliwia autorowi ogromną swobodę w pisaniu i nie martwienie się konsekwencjami tego, że ktoś będzie chciał zweryfikować fakty. Z jednej strony, ta swoboda, brak ograniczeń, a z drugiej strony, możliwość poruszania różnych kontrowersyjnych tematów mogą być dla kogoś atrakcyjne.
Sądzę, że taki sposób prezentowania się potrafi przyciągnąć szerokie grono czytelników, ale ma również, moim zdaniem, wiele wad.
Jakie to wady?
Wymienię dwie. Na dłuższą metę brak granic może być męczący właśnie dla kogoś, kto początkowo cieszył się z tego, że tych granic nie ma. Przynajmniej tak było w moim przypadku. Można pisać o wszystkim i nie ma momentu, w którym trzeba się zatrzymać, bo można zaszkodzić innym albo sobie. Takie rzeczy też się najlepiej klikały, ludzie na nie reagowali na nie najbardziej, ale… zawsze miałam z tyłu głowy, że gdybym chciała pisać jako Anna Zborowska, czułabym, że za bardzo szafowałam swoją prywatnością. Bycie osobą „publiczną” eliminuje ten problem.
Po drugie, uważam, że anonimowość ogranicza w kwestii promowania twórczości. Zwykle nie można ujawnić się z dnia na dzień jako autor lub autorka, bo pewne treści opublikowane w sieci mogłyby zaszkodzić – na przykład na gruncie zawodowym. Osobiście wolę angażować się w coś całkowicie, bez ograniczeń, dlatego wolę pisać jako ja.
Wiele postaci z książki, którą piszesz, jest bazowanych na realnych osobach. Czy nie boisz się, że rozpoznają, kim się inspirowałaś?
Liczę się z tym, że ludzie mogą utożsamić się z osobami, które opisuję albo uważać, że opisuję kogoś konkretnego, ale to zwykle nie jest prawda. Wszystko, co tworzę, czerpię nie tyle z wydarzeń, które przeżyłam, co z emocji oraz z podpatrzonych analogicznych sytuacji. „Podbieram” od ludzi to, czego akurat potrzebuję do tekstu, żeby nadać mu więcej realizmu.
Co „podbierasz” od ludzi?
Na przykład sposób, w jaki mówią. To źródło moich bezustannych poszukiwań, ponieważ mam słabą pamięć słuchową, a intryguje mnie to, w jak różny sposób można powiedzieć daną rzecz. Na piśmie mamy większą kontrolę nad tym, by to wszystko było poprawne, natomiast sposób mówienia jest często bardzo indywidualny, po słownictwie można poznać wpływy różnych środowisk.
Jednocześnie trzeba przetworzyć ten język na potrzeby prozy. Nie można przepisać zdań dosłownie tak, jak się je usłyszało. Podbieram również natręctwa, na przykład w zachowaniu, charakterystyczne elementy ubioru i tak dalej. Na głębszym poziomie – uczucia, sposób postrzegania świata i pewnych doświadczeń. Z tym, że mnie interesuje to, co jest ukryte, często nawet dla osoby, której to dotyczy. Chodzi o zrozumienie jej przeżyć i wyłonienie z niej tego, co jest ciekawe, warte „zacementowania” na papierze, o ile mogę tak powiedzieć.
Skąd pomysł na napisanie powieści młodzieżowej o szkole? Czy tworzenie takiej książki to chęć płynięcia z prądem, bycia na fali, czy może masz takie przekonanie, że wniesiesz powiew świeżości do tego gatunku?
Zacznę od tego, że często mówi się o „powieści młodzieżowej”, ale to jest wór, w którym mieszczą się książki zarówno dla czytelników w wieku dziesięciu lat, jak i starszych. Na przykład New Adult to literatura przeznaczona dla osób w wieku studenckim. Moja książka będzie powieścią New Adult. Teraz popularnym gatunkiem jest kryminał, thriller, więc nie sądzę, żebym tworzyła w gatunku będącym na topie.
Z drugiej strony, książki dla nieco młodszego czytelnika co jakiś czas pojawiają się w rankingach, chociaż zwykle jest to literatura zagraniczna. Czy polskie cieszą się takim zainteresowaniem? Nie wiem, chyba nieszczególnie. Piszę książkę z wiarą, że znajdzie swoich odbiorców.
Dlaczego akurat szkoła średnia, a nie coś innego?
Mając naście lat, chciałam przeczytać książkę, której akcja dzieje się w polskiej szkole, a jednocześnie byłaby napisania bez skrajnego odrealnienia, czasem brutalnie i dosadnie. Często książki dla młodzieży wydawały mi się takie naiwne, przewidywalne i schematyczne, a w tych dla dorosłych byli dorośli bohaterowie, a nie nastolatkowie.
Stwierdziłaś, że rynek ci się nie podoba, więc uzupełnisz go o konkretną propozycję?
Nie tylko to było moją motywacją. Intrygowało mnie również zjawisko tzw. „lepszych szkół” i różnic między ludźmi, wynikających ze ścieżki edukacyjnej. Pierwszy raz pomyślałam poważnie o tym, by napisać powieść z taką problematyką w tle, kiedy pojechałam na BestStudentCamp. Był to obóz organizowany przez moją uczelnię dla studentów z osiągnięciami.
Brali w nim udział również zeszłoroczni finaliści olimpiad, dlatego się tam znalazłam. Spotkałam dziewczynę, która opowiadała mi o swojej szkole w Poznaniu i zadziwiająco dużo rzeczy zgadzało się z tym, co było w mojej szkole albo w szkole znajomych, którzy chodzili do „Trzynastki” – szczecińskiego liceum, które przez wiele lat było najlepsze w Polsce.
Koleżanka opisywała mi różne zjawiska, np. wymuszanie ocen płaczem, kreatywne oszukiwanie, żeby tylko mieć ten „bdb”, bez względu na stan rzeczywistej wiedzy, czy też chodzenie na korepetycje, żeby utrzymać się w wymagającej szkole. To uświadomiło mi, że może wiele osób mogłoby odnaleźć siebie w takiej powieści. I że sama jestem ciekawa, czy ten temat został jakkolwiek opracowany oraz w jaki sposób go wpleść w powieść.
Wspomniałaś o szczecińskiej „Trzynastce”. W jaki sposób miasto pojawia się w Twoich pracach?
Zwykle jest tłem dla działań bohaterów. Szczecin znajduje się blisko niemieckiej granicy i z tego powodu gromadzi zróżnicowaną narodowościowo społeczność, co jest ciekawym tematem do eksploatacji. W opowiadaniach często umieszczam bohaterkę, która mieszka na obrzeżach Szczecina, bo sama mieszkałam i w mieście, i na wsi, dlatego potrafię dostrzec zalety obu lokalizacji.
Lubię lokalne społeczności i ich swojskość: sklepiki, w których sprzedawczyni zna każdego z imienia, starszych ludzi jeżdżących na rowerach, bliskość natury.
Co Szczecin może zaoferować osobom piszącym?
Myślę, że wystarczająco wiele. Przed pandemią Książnica Pomorska organizowała spotkania autorskie i wydarzenia okołoliterackie. W 13 Muzach odbywają się cykliczne spotkania dotyczące książek i czasopism. Na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Szczecińskiego można studiować twórcze pisanie.
Zamierzasz pójść na pisarskie studia magisterskie?
Nie wiem. Mam małego synka i z tego powodu studiowanie w trybie stacjonarnym byłoby dla mnie trudne. Akurat zajęcia z pisarstwa zwykle odbywały się w godzinach popołudniowych, więc może potrafiłabym w nich uczestniczyć. Nieprzypadkowo powiedziałam, że „odbywały się”, bo pandemia mogła coś zmienić w tym temacie. Studia to dla mnie czas nie tylko na uczenie się, lecz również kontakt z innymi. Myślę, że zdalne studiowanie pisarstwa byłoby mniej owocne, niż to „przedpandemiczne”. Zobaczymy. Teraz skupiam się na licencjacie i nie wybiegam myślami tak daleko w przyszłość.
instagram: www.instagram.com/anna_zborowska
blog: www.polbohater.pl
strona na fb: facebook.com/annazborowskapl
Zdjęcia autor: https://www.facebook.com/FabrykafotografiiLS