Bostońskie Historie: Z pamiętniczka młodego barmana - Sebastian

28.04.2016 0 komentarzy
Autor: Piotr Żelachowski, Zdjęcia: Krystian Gąciarski / Archwium Bostonu

Zapraszamy na kolejny odcinek bostońskich opowieści z cyklu: „Z pamiętniczka młodego barmana(ki)!” czyli prywatnego, szalonego i zawsze szczerszego spojrzenia na pracę w gastronomii... Nasze opowieści to niezwykła mieszanka ludzkich charakterów, alkoholu, muzyki, pożądania i wielu innych niegrzecznych rzeczy. Napisane z przymrużeniem oka, żeby nie było za mroczno, bo to w końcu fajny i ciekawy świat, oczywiście pod warunkiem zachowania odpowiedniego dystansu. W maju swój punkt widzenia na pracę za barem przestawimy Wam – Sebastian.

 

 

W bostońskiej ekipie jestem od listopada 2014 roku. Od tamtego czasu praca w gastronomii wiele mnie nauczyła. Ale od początku… przed tym jak zacząłem tu pracować nigdy wcześniej nie myślałem o tym, że mógłbym zostać barmanem. Owszem, podczas studiów pracowałem w różnych miejscach dorywczo, jednak żaden z nich nie przyniósł takiej satysfakcji. Praca ta okazała się być ciekawa pod wieloma względami. Oprócz nabycia nowych umiejętności i doświadczeń poznałem wielu ciekawych ludzi.

 

 


Tak! Praca barmana to przede wszystkim kontakt z drugim człowiekiem, z klientem, z kimś kto niekiedy przynosi do nas ciekawą historię lub bagaż doświadczeń, którym chce się z nami podzielić. Pewnie słyszeliście nie raz, że barman to taki specyficzny rodzaj „psychologa”, a jeżeli jeszcze nie wiecie czy to prawda to rozwieję wasze wątpliwości i powiem że tak – jest to stu procentową prawdą. Barman doradzi, podpowie i wysłucha… lub w innej kolejności – jak kto woli.

 

 


Długa droga - Wszystko wygląda pięknie – wchodzicie do lokalu, patrzycie – za barem stoi wasz ulubiony barman, jest uśmiechnięty, no… chyba że ma kamień w bucie… w sumie to zza baru butów nie widać, ale do rzeczy… O tym że początki bywają trudne wiedzą wszyscy, ale trzeba przez nie przebrnąć. U nas to pewnego rodzaju chrzest, ponieważ przed tym jak zostajesz barmanem pracujesz jako pomoc barmańska. Nie inaczej było ze mną. Najprościej mówiąc do obowiązków tej pomocy należy dbanie o to, aby podczas serwowania drinków niczego nie zabrakło – szkła, lodu, owoców czy napojów. Proste prawda?

 

 


Ktoś kto wykonywał te czynności doskonale wie, że wcale nie jest to takie proste. Do tego potrzebny jest refleks i spostrzegawczość. W dużej mierze to właśnie od pomocy barmańskiej zależy jak szybko zostanie obsłużony klient. Kolejnym etapem był kurs barmański, który bardzo miło wspominam. To tam nauczyłem się podstaw barmaństwa, miksologii, teorii i praktyki, która okazuje się być przydatna do dnia dzisiejszego.

 


Druga strona medalu - O zaletach tego zawodu, profesji czy pasji rozpisują się wszyscy, którzy jej doświadczyli. Jest w tym wiele prawdy, lecz barmaństwo to nie tylko robienie kolorowych drinków czy poznawanie ciekawych ludzi. O zaletach związanych z pracą za barem mógłbym się rozpisywać godzinami, jednak istnieje jeszcze druga strona medalu. Praca w pubie to praca nocami – nie dla słabych.

 

 


Na pocieszenie powiem, że można się do tego przyzwyczaić, więc to dla nas normalne, że po przepracowanym weekendzie wstajemy o 15 „rano” na śniadanie. Dla mnie na początku trudno było pogodzić pracę nocami i dzienne studia, lecz trening czyni mistrza, a poza tym zawsze jest dopuszczalne 15 minut spóźnienia – więc moja rada – wykorzystajcie je najlepiej jak potraficie;).

 

 


Na zakończenie - Jak zaczynałem pracę w Bostonie, nie obyło się bez kilku potknięć i błędów, z których dziś się śmieje. Dla mnie praca w gastronomii to ciekawa szkoła życia, którą szczerze polecam tym, którzy nie boją się wyzwań.

 

Komentarze

Komentarze

Brak komentarzy.

Nie ponosimy odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach i opiniach publikowanych przez Czytelników niniejszego serwisu. Publikowane komentarze są tylko i wyłącznie prywatymi opiniamii użytkowników serwisu. Zachowujemy oryginalną pisownię nadesłanych komentarzy.